Kulaszne - przedwojenne uzdrowisko
Kulaszne to najdalej na północ wysunięta wieś Gminy Komańcza. Nazwa pochodzi prawdopodobnie z języka albańskiego – kullose - co oznacza pastwisko. W latach 1977-1981 nazwę spolszczono na Międzygórze.
Wieś została ulokowana na prawie wołoskim. Od roku 1538 do 1772 była jedną z wsi województwa ruskiego. Po pierwszym rozbiorze Polski Kulaszne należało do cyrkułu leskiego, później sanockiego. W 1785 roku wieś zamieszkiwały 235 osoby.
Po I wojnie światowej, jak większość okolicznych osad, które zamieszkiwali liczni Łemkowie i Ukraińcy, Kulaszne opowiedziało się za włączeniem do Republiki Komańczańskiej. W okresie II RP wieś pełniła rolę miejscowości uzdrowiskowej. Znajdowało się tam kilka pensjonatów oraz pijalnia wód mineralnych. W 1947 roku mieszkańców Kulasznego wysiedlono na zachód i północny wschód Polski. Na początku lat 60. wielu powróciło jednak do swojej małej ojczyzny.
Cerkiew filialna z 1912 r. Źródło: S. Kryciński "Cerkwie w Bieszczadach", s. 185.
Kilka lat temu w Kulasznem zbudowano cerkiew greckokatolicką pw. św Michała Archanioła. Nowopowstała świątynia stoi nieopodal miejsca, w którym stała pierwotna cerkiew pw. Michała Archanioła wzniesiona na początku XX wieku, którą w 1974 roku strawił pożar. Znajduje się tam cmentarz, na którym został pochowany malarz, rzeźbiarz i miłośnik Bieszczadów-legendarny Andrzej “Połonina” Wasilewski.
Cerkiew greckokatolicka pw. św. Michała Archanioła w Kulasznem.
W ostatnim okresie życia mieszkał w Kulasznem Jędrek Połonina, właśc. Andrzej Wasielewski, znany również jako Jędruś Świątkarz oraz Kapeluszowy Kowboj. Urodził się 1 lutego 1949 r. w Górznie – polski rzeźbiarz, malarz, rysownik, poeta i pieśniarz bieszczadzki. Był uczniem Antoniego Rząsy, przez pewien czas związany był z grupą literacką Ogród/Ogród-2. Jego prace plastyczne inspirowane były często folklorem wschodniokarpackim. Popularność zawdzięczał jednak głównie osobowości, włóczęgowskiemu stylowi życia i kowbojskiemu image'owi (zawsze chodził w kapeluszu, często z gitarą, hodował konie). Uważany za „króla cyganerii bieszczadzkiej”, najwybitniejszą osobistość środowiska tzw. zakapiorów. Jego rysunki ukazywały się w piśmie „Podkarpacie” oraz w publikacjach Andrzeja Potockiego, który poświecił mu książkę Bieszczadzkie przypadki Jędrka Wasielewskiego Połoniny (wyd. I 2008, wyd. II - rozszerzone 2014). Zginął 4 września 1995 r. w Komańczy potrącony przez samochód. Został pochowany na cmentarzu w Kulasznem, gdzie wystawiono mu pomnik. Poeta Jan Szelc napisał jesienią 1995 roku wiersz pt. Teraz tylko wiatr... (Jędrusiowi Połoninie), wydany w tomiku poezji pt. Mycykowy Dział w 1998.
Jędrek Połonina, właśc. Andrzej Wasielewski.
Kurort leczniczy
W 1875 roku w położonym niespełna 30 kilometrów na południe od Sanoka Kulasznem, powstał kurort, który zasłynął z nowatorskiej metody leczenia żętycą. Bezleśna wówczas okolica idealnie nadawała się do hodowli owiec i krów, z której produkty mleczarskie wykorzystywane były w procesie leczniczym. A o tym że Kulaszne ma tradycje pasterskie, świadczyć już może sama jego nazwa, która według językoznawców wywodzi się od słowa albańskiego pochodzenia kullose, co oznacza pastwisko. Inicjatorem powstania kurortu był Leonard Truskolaski, właściciel miejscowego majątku, sam mieszkający w sąsiedniej Płonnej. Głównym impulsem było prawdopodobnie wybudowanie w 1872 roku transkarpackiej Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej Kolei Żelaznej łączącej Budapeszt z Twierdzą Przemyśl i Lwowem, która przebiegała między innymi przez Osławicę, Szczawne, Kulaszne i Mokre – miejscowości wchodzące w skład klucza zagórskiego należącego do Truskolaskiego. Kurort zlokalizowano na terenie folwarku, w malowniczej dolinie Osławy, pomiędzy rzeką a linią kolejową i w bezpośrednim sąsiedztwie stacji. Ponieważ tak stacja jak i zakład leczniczy położone były w pobliżu granicy Szczawnego i Kulasznego, często umiejscawiano go błędnie w Szczawnem.
Otwarcie pierwszego sezonu „Zakładu żętycznego” miało miejsce 15 maja 1875 roku. Początkowo kurort składał się z kilku nowo wybudowanych domów, w których właściciel przygotował dla gości 24 umeblowane pokoje. Od samego początku istniała w nim także restauracja. Świeżej żętycy dwa razy dziennie dostarczało kilkaset owiec, które jak opisywano w prasie pasą się na górach porosłych wonną trawą. Do spacerów przygotowano trzyhektarowy ogród, a na kolejny sezon zaplanowano urządzenie kąpieliska na Osławie. Leonard Truskolaski postanowił również nasadzić na kilku hektarach las świerkowo – sosnowy. Porad lekarskich udzielał mieszkający w Kulasznem lekarz kolejowy Hamaides. Nowo utworzony kurort spotkał się z bardzo pozytywnymi recenzjami w prasie, które zamieszczono miedzy innymi w branżowym tygodniku „Przegląd Lekarski” czy codziennej „Gazecie Narodowej”. Informacja o nim znalazła się już w wydanym w Krakowie w 1875 roku „Illustrowanym przewodniku po Krakowie i jego okolicach […] oraz opisu wszystkich znaczniejszych zdrojowisk w Galicyi […]” autorstwa Władysława Łuszczkiewcza, gdzie pisano: Zakład leczniczy Żętycą owczą, leży obok dworca kolei Łupkowskiej – poczta Szczawne – okolica górska – piękne spacery, ogród a opodal w Osławie można używać kąpieli rzecznych. W zakładzie tym świeżo urządzonym obok świeżej żętycy, chorzy znajdują wszelkie wody mineralne, wygodne mieszkania, urząd pocztowy i telegraficzny. Z roku na rok zakład zyskiwał na popularności, do czego przyczyniały się także obszerne reklamy umieszczane w prasie lwowskiej i krakowskiej. Niebagatelny wpływ na jego rozwój miała też bliskość kolei, która w tym czasie nie dochodziła jeszcze do większości galicyjskich kurortów. Ze sporym zainteresowaniem, także wśród lekarzy i farmaceutów spotkała się również kuracja żętyczna. W 1878 roku Adam Świrski z Iwonicza, członek Komisji Balneologicznej przy Towarzystwie Lekarskim Krakowskim opublikował dziesięciostronicową broszurę „Kilka słów o zakładzie żętyczno-leczniczym w Kulasznem”. Także w podkarpackim Morszynie koło Stryja, gdzie przez pewien czas funkcjonował żętyczny kurort, prowadzono badania nad zdrowotnymi właściwościami żętycy, zaczęto nawet wyrabiać tabletki z żętycy, jednak po badaniach farmaceutycznych stwierdzono, że najlepsze właściwości ma jednak nie przetworzona, lecz świeża żętyca. W 1880 roku działał on jako Zakład leczniczy klimatyczno-żętyczny i składał się z głównego budynku oraz siedmiu domów rozmieszczonych wzdłuż drogi oraz okrągłego placu. W czasie sezonu, który kończył się 1 września, w Kulasznem przebywało w sumie kilkadziesiąt osób. Odwiedzający kurort, głównie ci którzy pochodzili z terenów nizinnych, niemal od razu odczuwali miejscowy mikroklimat: Świeży przybysz doznaje dziwnego wpływu tego powietrza w ciągu pierwszych dwu lub trzech dni pobytu odczuwa lekkie dreszcze, ból głowy i senność. W artykułach prasowych coraz częściej zaczęły się pojawiać wzmianki o istniejących tam źródłach wody mineralnej: Szczawne ma zakład zdrowotny, oprócz nisko zmineralizowanych wód, górskiego powietrza, zasoby lecznicze redukują się do świeżego mleka, które goście piją prosto po wydojeniu, do wybornej żętycy, wyrabianej w osobnym budynku i do kąpieli w rzeczułce.
Rok później w warszawskim „Tygodniku Ilustrowanym” ukazała się obszerna krytyczna recenzja zakładu Truskolaskiego, która mogła przyczynić się do powolnego upadku kurortu, gdyż w późniejszych latach była wielokrotnie cytowana, nawet przez Oskara Kolberga, który właśnie z niej zaczerpnął informacje o Kulasznem. Jej autor twierdził, że zakład jest niedofinansowany przez właściciela, co zapewnie wynikało z braku funduszy. Zauważył brak szeregu udogodnień, które według jegoopinii, były konieczne. W swej recenzji wypunktował wszystkie uchybienia takie jak: wadliwa konstrukcja domków, szpary w ścianach, niska temperatura w pokojach, kiepski stan mebli czy pozostawiający wiele do życzenia poziom obsługi i wygórowane ceny. Nie spodobała mu się również restauracja prowadzona przez zarządcę kurortu a zrazem miejscowego pocztmistrza, którą przyrównał do obszernej szopy lub stodoły o dość pierwotnym wyglądzie, chociaż – jedzenie pochwalił. Zauważył również nieuprawnione pobieranie opłaty wpisowej, zwanej wówczas taksą kuracyjną, składną za picie wód mineralnych a przeznaczoną na opłacanie orkiestry, która codziennie umila czas kuracjuszom – wedle jego obserwacji w Kulasznem nie było ani wód mineralnych ani „żywej” muzyki. Nie było w tym czasie na miejscu ani apteki, ani sklepiku w którym można by zakupić artykuły pierwszej potrzeby, a które kuracjusze musieli kupować w karczmie po wygórowanych cenach lub sprowadzać z Bukowska. 14 sierpnia 1881 roku Leonard Truskolaski postanowił na terenie zakładu zorganizować bal charytatywny, z którego dochód miał być przeznaczony na doposażenie straży pożarnej w Bukowsku. Początkowo na listę uczestników wpisali się niemal wszyscy uczestnicy letniego turnusu oraz okoliczne ziemiaństwo, jednak na bal przyszło tylko kilkanaście osób. Powodem zaistniałej sytuacji był fakt wpisania na listę uczestników miejscowego greckokatolickiego proboszcza z rodziną oraz nadleśniczego, co nie spodobało się galicyjskiej „magnaterii”, której przedstawiciele mieli do niej wgląd. Dla „herbowych” uczestnictwo na jednym balu z miejscowym „plebsem” okazało się skandalem. Niektórzy ze szlachty nawet przyjechali, ale słysząc o tak niedobranem towarzystwie, nie raczyli wejść do sali balowej. Na balu natomiast bawił się pewien osiadły w okolicy od niedawna cudzoziemiec, posiadacz milionowej fortuny, który czuł się wyśmienicie tym nieuprzywilejowanym towarzystwie.
W sezonie letnim w 1882 roku oferowano już 50 w pełni wyposażonych pokoi. Lekarzem zakładowym tym czasie był doktor Grodecki. Rozszerzono także ofertę leczniczą o mleko kozie oraz kąpiele w wannach i kąpiele natryskowe. Dla kuracjuszy sprowadzano także wody mineralne innych uzdrowisk. W ogrodzie zdrojowym wyżwirowano alejki, zrobiono altany i ławki. W restauracji przygotowano dwa menu: table d’hôte i a la carte, oraz dla gości dodatkowo stworzono możliwość prowadzenia własnej kuchni. Zorganizowano bibliotekę z bogatym wyborem czasopism, a do sali balowej wstawiono fortepian. Przy zakładzie utworzono również niewielką stadninę, dzięki której kuracjusze mogli zwiedzać okolice z siodła. Pomimo starań właściciela, sanatorium w Kulasznem tak szybko traciło na popularności, jak ją uprzednio zyskiwało. Na pewno przyczynił się do tego jego kameralny charakter, gdyż tak niewielki, peryferyjny ośrodek nie był w stanie zapewnić tylu rozrywek co większe, modne kurorty. Także rozwijająca się sieć kolei w Galicji, która docierać zaczęła do niemal wszystkich miejscowości uzdrowiskowych, do nich „przekierowała” ruch. Pod koniec lat osiemdziesiątych reklamy klimatycznego zakładu w Kulasznem znikają ze stron gazet, a on sam staje się letnią rezydencją rodziny Truskolaskich i ich przyjaciół.
Widok kurortu leczniczego w Kulasznem.
Współczesność.
Obecnie Kulaszne to miejscowość licząca ponad 290 osób, malowniczo położona nad potokiem Kulaszne. Z miejscowości rozciągają się piękne widoki na pasma górskie Bieszczadów i Beskidu Niskiego, poprzecinane serpentynami drogi wiodącej z Zagórza do Komańczy i dalej do kolejnych bieszczadzkich miejscowości.
Widok na cerkiew w Kulasznem i serpentyny.